Jak to się stało, że pozwoliłaś uwieść się przez C.? On – nieśmiały, skromny geniusz, od dzieciństwa przesądny, zawsze nosił przy sobie talizmany. Ty - o zmiennym charakterze, doświadczona przez wojny, stałaś się naburmuszona i niezadowolona.
C. zawsze powtarzał, że najważniejszym powodem Waszego długoletniego związku był … jego „fart”. W 1919 roku cyganka na bazarze, czytając mu z dłoni, przepowiedziała, że spotka … Ciebie! (taaak, taaak! Właśnie Ciebie, Moja Droga Modo!) Wspólnie sprawicie, że kobiety będą szczęśliwe, a dzięki temu C. osiągnie sukces. Co tu ukrywać, Wasz związek dodał mu skrzydeł, a Tobie pozwolił je rozpostrzeć.
Pamiętasz siebie nim go poznałaś? Tak o Tobie wtedy mówiono: "ohydna Moda”, „kapelusze nosi za duże, spódnice za krótkie, kurtki za długie, buty za ciężkie…”, a najgorsze były Twoje przerażające włosy wyrastające zaraz spod czoła jak szczotka od mopa”… Wiesz jak za Twoimi plecami mówiono o Twoim wyglądzie? – Zazou styl… A był to rok 1945.
Jednak wojna się skończyła i wreszcie nastał czas na nowe trendy. Francuska couture musiała wrócić do tradycji i wielkiego luksusu, dlatego i C. zdecydował się na pracownię, a nie na fabrykę ubrań. Mieściła się przy 30 alei na Montaigne i składała się z małego studia, salonu, gdzie były pokazywane sukienki, przymierzalni, którą C. zwykł nazywać „kabiną” – to tam odbywały się przymiarki na manekinach, biura oraz sześciu przymierzalni. Początkowo zatrudniał sześć osób. Ale o tym traktuje wiele książek…
Mnie interesuje relacja między wami!
Co C. w Tobie w tych ponurych, powojennych czasach widział? Każdy kto widział was razem na spacerze po Polach Elizejskich zadawał sobie to pytanie…
Ale to z Tobą u boku (a nie z kim innym!), urzeczywistniał krok po roku swoje marzenie o byciu samodzielnym couturer. Jak on w ogóle z Tobą wytrzymywał? Współpracownicy C. ciągle byli świadkami Twoich dramaturgicznych scen zazdrości… Najpierw o Madame Raymonde – prawą rękę C. w pracowni. Wiecznie czujną i wrażliwą na każde trendy. C. nazwał ją kiedyś, w przypływie entuzjazmu, „swoją drugą połówką – swoim dopełnieniem”. Ale oczywiście nie chciałaś słuchać wyjaśnień… A przecież chodziło o czysto zawodowo – artystyczną współpracę. Madame Raymonde „wprowadzała Dyscyplinę do Wolności C., Przezorność do Lekkomyślności C. i jak nikt inny Madame Raymonde wiedziała jak wprowadzić Pokój do atmosfery Konfliktu.
Madame Raymonde, młodziutki Yves Saint Laurent oraz Mme Marguerite żródło: http://www.flickr.com/photos/bjacques/4725328531/in/set-72157623883561340/ |
Potem nastała fala zazdrości o Chanel (z którą kiedyś przecież sama flirtowałaś… <sic!>). Denerwowało Cię, że C. i Chanel tak dobrze się dogadują, nigdy nie widziałaś C., żeby w Twojej obecności tak żartował jak to robi z Chanel. On nigdy nie mógł powstrzymać ataku śmiechu, kiedy Chanel okazywała dumę z faktu, że nie wie jak posługiwać się nićmi… ”Paskudna kokietka” – myślałaś? Przecież to dla Ciebie Chanel uszyła (tak, tak! – SAMA uszyła) luźną koszulę z materiału przeznaczonego dla bielizny męskiej… Chanel i Madeline Vionnet były nazywane przez C. „kreatorkami współczesnej mody”, a przecież on nigdy nie rzucał słów na wiatr…
Madeline Vionnet żródło: http://www.mokofashion.com/index.php/archives/523 |
Kobiety zawsze odgrywały ważną rolę w życiu C. (jak nie najważniejszą!): Nicole Riotteau, którą C. traktował jak siostrę, Yvonne Laget, którą wychwalał za umiejętność połączenia osobistego czaru z wyczuciem rynku, Suzanne Beguin, Mme Gervais, Mme de Segonza oraz Mme de Nabat. Wszystkie one pracowały dniem i nocą wraz z C. To z nimi dzielił się wizjami i przemyśleniami odnośnie nowych kreacji.
Jednak nic nie przebije awantury jaką wszczęłaś, gdy się dowiedziałaś, że C. już drugi dzień spędza na castingu modelek do inauguracyjnego pokazu C. To właśnie Noelle, Paule, Yolande, Lucile, Tania i ulubienica C.: Marie – Therese miały promować Nowy Wizerunek Domu Mody C. Oczywiście postawiłaś na swoim - nie pozwoliłaś, aby C. tworzył kreacji na modelkach. Szkice powstawały na papierze, a jak już były gotowe – dopiero wtedy można było poprosić modelki o pozowanie.
Była wiosna 1947 roku. Za sprawą swojej muzy – Juliette Greco (oraz marketingu szeptanego), na salonach zagościł Nouveau Look – symbol młodości i przyszłości. Kobiety pożegnały się z wyglądem Amazonek. C. wprowadził ubrania z okrągłymi ramionami, kwiatowe kształty, podkreślał pełne kobiece piersi, zaznaczał wyraźnie talię. Mawiał „chcę, aby ubrania były konstruowane jak budynki”. Dlatego wszystkie kreację były starannie przemyślane. C. nigdy nie odszedł od idei, że jego stroje zawsze miały podkreślać krągłości kobiecej sylwetki.
Modo? Ja wiem, ze tak w głębi siebie Ty wiesz - wiesz, że to Ty stworzyłaś C.
I C. też zdawał sobie z tego sprawę.
To Ty właśnie inspirowałaś go przez te wszystkie lata. I to na Twoją cześć swoje pierwsze kreacje nazwał „Miłość”, „Czułość”, „Szczęście”. To za Twoją sprawą elementy strojów C. stały się częścią popkultury i sztuki, a innowacyjne pomysły zdefiniowały czym jest styl. Bez Ciebie nazwisko C. nigdy by nie stało się marką rozpoznawaną na całym świecie. Pamiętasz? To Ty mu podszepnęłaś pomysł, aby nazwał pracownię swoim własnym nazwiskiem. Nikt wcześniej tego nie praktykował.
I C. też zdawał sobie z tego sprawę.
To Ty właśnie inspirowałaś go przez te wszystkie lata. I to na Twoją cześć swoje pierwsze kreacje nazwał „Miłość”, „Czułość”, „Szczęście”. To za Twoją sprawą elementy strojów C. stały się częścią popkultury i sztuki, a innowacyjne pomysły zdefiniowały czym jest styl. Bez Ciebie nazwisko C. nigdy by nie stało się marką rozpoznawaną na całym świecie. Pamiętasz? To Ty mu podszepnęłaś pomysł, aby nazwał pracownię swoim własnym nazwiskiem. Nikt wcześniej tego nie praktykował.
Szkice C. żródło: http://www.invisiblebooks.com/Dior2.htm |
Jednak nie byłabym w pełni sprawiedliwa mówiąc, że to był taki jednostronny układ. Uświadamiam Cię, Kochana Modo, że to C. wprawił Cię w ruch (po wojennym marazmie), spowodował, że każdy (po dziś dzień!) czeka nie na nową porę roku, a na nowy spektakularny pokaz, pełen nowatorskich zmian.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz